piątek, 30 września 2011

Nie dla mięczaków - Monika Szwaja



 Książki Moniki Szwaji mogłabym czytać bez przerwy, zresztą mam je wszystkie w swoim księgozbiorze. Dlatego gdy nadarzyła się okazja, czym prędzej po nią sięgnęłam, tym bardziej, że jest to prezent od Empiku dla swoich klientów. Bardzo ładny gest :)
Książeczka niewielka {raptem 95 stron} na jeden dzień czytania {zdecydowanie za mało!}Wciągnęła mnie niesamowicie, bo żeby przeżyć i nie zwariować to co przeżywa główny bohater, na prawdę nie można być mięczakiem.  Akcja toczy się szybko, najpierw rozwód, niezobowiązująca przyjaźń, odnaleziony po latach syn, który okazuje się być fajnym chłopakiem ale także gejem, z niezobowiązującej przyjaźni rodzi się nowa miłość, na przeszkodzie której staje matka wariatka. Co kartka to nowa niespodzianka dla bohatera i czytelnika.
Czyta się świetnie i także tak kończy pozostawiając uśmiech na twarzy :))
Książka na niepogodę...
Przeczytajcie koniecznie!

poniedziałek, 26 września 2011

Bikini



i to bynajmniej nie moje, ale Janusza L. Wiśniewskiego ;)
Szczerze mówiąc podchodziłam do tej książki jak do jeża, sama sobie mówiąc, że gruba {ma 432 strony}, że duża {prawie A4}, aż w końcu sięgnęłam po nią i.... nic się już nie liczyło, ani nic mi już nie przeszkadzało.
Ta książka nie pozostawi nikogo obojętnym. Bo albo ktoś ją polubi albo znienawidzi. Każdy kto przeczytał choć jedną książkę Janusza Wiśniewskiego ten wie, że autor ma bardzo literacki i malowniczy język. Z jednego wątku zgrabnie przeskakuje w drugi, tak, że nawet czytelnik nie zauważa, że czyta już o czymś innym. Taki styl może też wkurzyć, ale ja akurat za nim przepadam, choć przyznam, że niektóre odskocznie w Bikini były jak dla mnie, zupełnie zbędne :)
Rzecz dzieje się w latach wojennych i powojennych ubiegłego wieku w Niemczech i Ameryce. Dwoje ludzi kochających fotografować spotyka się w dotkniętych wojną Niemczech by z tamtąt przenieść się do Ameryki.
Akcja dzieje się dwubiegunowo. Najpierw poznajemy Annę, która pokazuje zniszczone Drezno swoimi oczami i aparatem i w tym samym czasie, wysłanego przez swoją gazetę, by zrobić reportaż o wojnie widzianej z bliska, Stanley'a. Tych dwoje pewnego dnia łączy miłość do fotografii. Spotykają się i zachwyceni sobą, razem wracają do Ameryki. Anna zatrudniona zostaje w New York Times i razem ze Stanley'em pracuje nad reportażami. Życie biegnie swoimi torami do czasu, gdy nie wyjedzie na tytułowe Bikini...
Książka pokazuje zmagania wojenne oraz to co po niej, jak zmienia się człowiek gdy przeżyje, zobaczy wiele okrucieństw, gdy widzi jak giną jego bliscy. Tradycyjnie u Wiśniewskiego postacie są nietuzinkowe, odważne, kreatywne, piękne. Jedyne co mi się w książce nie podobało to zakończenie, ale jeśli chcecie wiedzieć jak ona się zakończyła musicie po nią sięgnąć sami :)
Serdecznie polecam!

wtorek, 20 września 2011

Chaszcze


Zaproszona przez Ikę do współpisania na Korniku mam przyjemność podzielić się wrażeniami z przeczytanej właśnie książki. Jak zwykle, gdy mam mało czasu na celebrowanie w bibliotece wyboru kolejnego czytadła, sięgam do tego, co stoi na półce z nowościami. Tym razem wzrok mój padł na ciekawą okładkę, kilka słów notki z ostatniej strony wystarczyło za zachętę, bo nazwisko autora było mi zupełnie obce. Maleńki znaczek na okładce reklamował książkę jako początek nowej serii Wydawnictwa Znak "Powieść z duszą". Istniało wprawdzie ryzyko, że w ramach owej duszy, idąc drogą największej wydawniczej łatwizny, dostanę ckliwy romans z obowiązkowym happy endem, ale zaryzykowałam. I nie żałuję , bowiem "Chaszczom" bliżej do Olgi Tokarczuk i jej niesamowitego "Prowadź swój pług przez kości umarłych" niż do "dusznych" miłosnych historii. A podobieństwo zaczyna się już w miejscu ulokowania głównego bohatera. Obrzeża małej mieścinki, stary, rozpadający się dom otoczony przepiękną przyrodą. I właśnie w tej głuszy, na tym odludziu Stanisław Madej, niespełniony pisarz, spełniony tłumacz i redaktor pragnie rozpocząć nowe życie.

Często jest tak, że w tak zwanym "pewnym wieku" pojawia się w człowieku potrzeba zmiany. Takie " jeśli nie teraz, to kiedy?" rzucone w myślach sobie samemu w chwili przełomu. Czy to będzie osiągniecie magicznej 40-ki lub 50-ki , może rozwód, a może cudem przeżyty wypadek... W przypadku bohatera "Chaszczy" impulsem do zmiany była śmierć matki, z którą mieszkał całe życie i z którą był bardzo związany. Teraz już nie musi mieszkać w Poznaniu, nie musi wykonywać pracy, która przestała go rozwijać, chce pobyć sam ze sobą i zmierzyć się po latach z tkwiącą w nim głęboko a zgaszoną brutalnie po młodzieńczym debiucie potrzebą pisania.

Nie dany mu jest jednak twórczy spokój, gdyż podczas jednego z pierwszych spacerów po okolicy natyka się na ... wisielca. Okazuje się, że tajemniczy samobójca oraz okoliczności jego życia to początek historii mocno związanej z okolicą i mieszkającymi tu ludźmi, emerytowanym adwokatem i jego zapatrzoną w Ojca Pio żoną, obłożnie chorą pasjonatką historii, księdzem "zbyt inteligentnym, na probostwo w takiej głuszy", czy wpadającym w pijackie "ciągi" sąsiadem-budowlańcem. Są jeszcze cudownie nieoczywiste związki damsko-męskie, skrywane głęboko sekrety, oraz realia wiejskiej niespieszności jakże inne od tego, co pokazuje nam choćby obrzydliwie "przelokowana" ... "Żenada nad rozlewiskiem".

Pomimo mocnego początku i sensacyjnej zagadki "Chaszcze", to spokojna i ciepła opowieść. Idealna na coraz dłuższe, jesienne wieczory. I niech Was nie zrazi fakt, że zachwala tę książkę maniakalna wielbicielka S.Kinga i japońskich horrorów. Tym razem to nie te klimaty, bo nawet ja lubię czasami obmyć ręce z krwi i uspokoić kołaczące od nadmiaru literackiej adrenaliny serce. :)))



poniedziałek, 12 września 2011

o Chrześcijaństwie Praktycznym...




Książka wcale nie gruba. Nie wywiad. Nie opowieść. Nie smęcenie. Kilka migawek z życia wziętych. Kilka ujęć, zdjęć i collage. Kilka historii tak tragicznych, że aż pięknych wpisanych w jedno i kilka innych pięknych żyć. W tym -- w życie kobiety, która poświęciła  się dla innych. Kobiety, dla której jedzenie mięsa w piątek jest właśnie postem (bo mięso jest tańsze od ryby), słuchanie disco polo w Wielkim Tygodniu nad wyraz dziwną pokutą, lecz zrozumiałą… właśnie gdy…i to Was pewni zaskoczy (…). Dlaczego Betlehem to Dom Chleba? Bo to po prostu Dom Chleba. W sumie to te najprostsze odpowiedzi są najwłaściwsze. Sami zobaczycie. W końcu ta książka jest o tym, jak realizować – co najważniejsze: na co dzień --- chrześcijaństwo praktyczne.