niedziela, 6 listopada 2011

o dwóch takich... co...




Być może budził lekkie zdziwienie mężczyzna w tramwaju czytający książkę z różową okładką. Ale książkę podarowała mi do przeczytania koleżanka z pracy i nie ukrywam, że… dobrze zrobiła… Przeczytałem ją kilkoma tchnieniami. Klimatem podobna do umbertowskich zapisków na pudełku od zapałek, z niezwykłym humorem i śmiesznymi sytuacjami, które rzeczywiście mogły mieć miejsce. To także książka o zwykłym życiu i patrzeniu na świat oczyma dwóch kobiet, matki i córki. Czy jednak tak bardzo innym jak się na pozór by wydawało? Przeczytajcie sami i życzę miłej zabawy. A ta historia z psem – nie mogłem ze śmiechu wytrzymać.

Brak komentarzy: